Wtedy również powstała u mnie myśl, abym zaczęła sama coś tworzyć dla swoich dzieci.
Ale był jeden problem – przecież ja nie mam maszyny???? No to Matka wzięła zakasała rękawy,
pouśmiechała się do Tatusia i maszyna została kupiona <3
Ale powstał kolejny problem – przecież ja nie umiem szyć????
To nic, rzecze Matka – przecież się nauczę, to takie proste
(tutaj na ustach pojawia się głupi uśmiech). Jak ja się myliłam!
Maszyna poszła w ruch, nici pędziły prędkością światła!
Jest, udało się, przeszyłam ścieg prosty i nawet był prosty :)
Jak to dobrze, że teraz można kupić maszynę z regulacją prędkości szycia,
idealna dla początkujących, w dodatku samouków.
Nieważne, że moja mama szyła od zawsze, to naprawdę nieważne :)
Więc Matka postanowiła uszyć coś sensownego. Zaczęło się od kocyków – oczywiście z niezawodną dresówką.
Potem apaszki, śliniaczki, kolejne kocyki (tym razem z minky), poduszki, aż wreszcie mówię "Stop! Trzeba uszyć coś bardziej ambitnego!". I tak oto powstał komplecik dla K. – spodenki, bluzka i czapeczka.
Potem dwie spódniczki dla córeczki znajomych, dla L. nie szyję na razie, bo w tym wieku są niewygodne, podwija się to i przeszkadza.
Matka czasem wpada w szał szycia i jak coś zacznie to musi koniecznie skończyć na już.
I tak powstają kolejne rzeczy, a tysiące nowych kłębią się w głowie.
Teraz przedstawiam część pierwszą, a niebawem pochwalę się następnymi, jakże cudownymi pracami :)
No piękne te Twoje uszytki, bardzo sympatyczne i słodziutkie- samouki górą. Powodzenia w dalszej pracy przy maszynie do szycia: )
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Kolejne rzeczy powoli powstają :)
UsuńRozbudziłaś w sobie niemały talent! Gratuluję, prace świetne:) :) Uściski ślę, M.
OdpowiedzUsuń